poprzedni link ▪ następny link

 

WYWIAD

15.06.1997r. – dla lokalnego Radia Rekord
w dniu I Królewskiego Gambitu Radomia*

 

RADIO REKORD: Panie Prezesie, jak zrodził się pomysł takiego turnieju ogólnopolskiego?

JACEK ŻEMANTOWSKI:  Można powiedzieć tak, że to pomysł turnieju ogólnopolskiego, turnieju który dałby jeszcze więcej impulsów do dynamicznego rozwoju szachów w Radomiu – autorem którego był miejscowy aktywista p. Andrzej Zygarski, który działając prężnie w tutejszym związku od kilku lat wspiera tzw. pracę organiczną od podstaw z młodzieżą. My patrzymy na to z uwagą i szacunkiem z punktu widzenia Polskiego Związku Szachowego ponieważ nas zawsze bolało to, że szachy pięknie rozwijają się na kresach Polski, w miastach bardzo odległych od Warszawy, od centrum kraju. Natomiast w mieście tak dynamicznym, uprzemysłowionym, które zasila Warszawę w swoją inteligencję jakoś nie prowadziło się działalności w dziedzinie, która nie służy w pierwszej kolejności produkowaniu mistrzów olimpijskich, ale przede wszystkim można powiedzieć w użyźnieniu mózgów młodego pokolenia.
Po prostu są to drożdże dla mózgu. Gra w szachy nikomu nie zaszkodziła, a udowodniono setki razy, że ludzie, którzy zajmowali się grą w szachy w różnym stopniu, łatwiej radzą sobie w życiu w każdej dziedzinie, czy to w medycynie czy w prawie, biznesie itd., niezależnie od tego czy mają ambicje bycia mistrzami szachowymi czy nie. Jest to po prostu świetna gimnastyka dla umysłu. To powinno być nawet zalecane jako przedmiot może nie tyle obowiązkowy, ale każdy nauczyciel szkolny powinien umieć grać w szachy choćby po to, żeby w dniach deszczowych lub wolnych chwilach, kiedy nie ma zajęć pokazać dzieciom co warto robić zamiast po prostu rozbijać sobie głowy w inny sposób.
Przyszedł [zwrócił się] do mnie pewnego dnia p. Zygarski z Radomia z prośbą czy bym nie ufundował Pucharu Prezesa Polskiego Związku Szachowego. No więc w pewnym sensie była to obligacja nie do odrzucenia, dlatego że to jest dla mnie wielki zaszczyt, ponieważ jeszcze nigdy nie fundowałem pucharu swojego, a z drugiej strony wielki lęk bo uważam, że jak są memoriały, turnieje poświęcone pamięci ludzi którzy coś zrobili dla szachów to jest w porządku.
Natomiast żywi ludzie jak fundują jakieś nagrody swojego imienia to może wyglądać to na megalomanię, albo na kult jednostki. No ale taką sympatią mnie darzą miejscowi działacze, że nawet trochę przesadzili robiąc folder imprezy. Ja tego wcześniej nie widziałem, ale jak zobaczyłem to się przestraszyłem widząc takie duże kolorowe zdjęcie, wyeksponowane moje nazwisko wielkimi czcionkami. Muszę się odcinać na każdym kroku, że nie kazałem, nie zapłaciłem za to, natomiast zrobiłem wszystko, żeby pomóc tej imprezie czyli zapewnić jej dobrą obsadę. To biorę na siebie i niezależnie od sponsorów wspomóc finansowo, żeby ten turniej również miał znamiona prawdziwego, dobrego turnieju i… udało się!
Natomiast jest ciekawą historia dlaczego nadano mu nazwę „Królewski Gambit Radomia”. Uważałem, że w Polsce jest kilkaset turniejów rocznie i one są wszystkie takie same. Przychodzą ludzie, grają w szachy. Niektóre turnieje są na normalny czas do namysłu, załóżmy dwie godziny na 40 ruchów, inne błyskawiczne, inne tzw. active chess 20 min. natomiast one są według tej samej konwencji. Tymczasem istnieje coś takiego jak turnieje tematyczne. Czyli umawiamy się z uczestnikami, że partie zaczyna się według jakiegoś istniejącego już debiutu i od trzeciego czy piątego posunięcia w jakiejś pozycji, która jest już znana na szachownicy.
W związku z tym każdy kto odpowiednio wcześniej się dowie o takim turnieju już może się przygotowywać, sięgnąć do książek, dyskietek i przygotować się tematycznie, co zmusza każdego szachistę do pracy nad sobą. Bo jeśli jedzie na turniej nie określony tematycznie, nie wie z kim będzie grał to trudno mu się z wszystkiego na raz przygotować. Więc jedzie z tym co wie i ten turniej nie stymuluje go do pracy teoretycznej – natomiast turniej tematyczny tak. Czyli mogę założyć, że jeśli ktoś nawet miesiąc temu się dowiedział, że jest gambit królewski to sięgnął do podręczników szachowych i zaczął przygotowywać się chociaż trochę z powodu tego, żeby wiedzieć coś o pierwszych ruchach, żeby błędu nie popełnić. I to będzie sukces tego turnieju, że już w tym gambicie ludzie będą, że tak powiem lepiej wyedukowani.
Druga sprawa – gambit królewski, niezwykle rzadko ostatnio stosowany jest tak przepiękny, w sensie dynamiki gry, możliwości przeuroczych kombinacji itd., że po prostu wzbogaci repertuar naszych zawodników, bo po przejściu przez taki turniej kiedy w następnych imprezach nie będzie gambitu królewskiego, ale już człowiek nabierze chęci do kombinowania, do robienia ofiar itd. będzie grał ładniej. Te szachy staną się ciekawsze. Bo stały się ostatnio kunktatorskie, znaczy zawodnicy liczą czy opłaca się zaryzykować grę na wygraną. Bo jeżeli się nie uda i przegram to stracę 10 punktów na liście rankingowej, a jeśli teraz od razu zgodzę się na remis to nic nie stracę. No to się godzi na remis, nie grając. Nie poszukuje, czyli wyłącza, że tak powiem pierwiastek twórczy we własnym mózgu, ponieważ boi się ryzyka. A w tym turnieju nie ma liczenia rankingów. Nikt nie krzyczy jak się przegra. Wygrać można nienajgorsze pieniądze – pierwsza nagroda 12 starych milionów, to w końcu za parę godzin weekendu zabawowego, chyba nie jest zła nagroda. A myślę, że w przyszłym roku będzie lepsza ponieważ gdy teraz zjawiło się 5-ciu mistrzów międzynarodowych to w przyszłym roku będą już arcymistrzowie.

RADIO REKORD: Coś z niczego się nie bierze. Prawda jest taka, że ma Pan bardzo silne związki z Radomiem.

JACEK ŻEMANTOWSKI: W roku 1920, w kilka lat po rewolucji rosyjskiej, tej bolszewickiej, kiedy następowały ruchy ludności, która nie chciała pozostać w tym nowo utworzonym państwie, a tam się znalazła chcąc nie chcąc moja rodzina, która pochodziła z Litwy, ale zawierucha I-szej wojny światowej ją rzuciła daleko na wschód – przyjechała z głębi Rosji do Polski, bo Litwa już była wtedy państwem samodzielnym… natomiast rodzina była rodziną polską z Litwy. Wobec tego przyjechała do Polski i wybrała na miejsce osiedlenia Radom w 1920 roku. To byli mój ojciec, jego brat, babcia, dziadek, siostry itd. – To dość liczna rodzina, która zamieszkała w domu przy ulicy Ogrodowej.
Potem w latach późniejszych to była Mariana Buczka, teraz zdaje się wróciła do swojej pierwotnej nazwy. To byli moi rodzeni dziadkowie. Ojciec, który znalazł się w między czasie w Warszawie, miał tutaj wciąż brata. Do śmierci tutaj też mieszkał, miał trzech synów, tu była moja rodzina. Mój ojciec, tu przechodził dramatyczne koleje losu, zwłaszcza w czasie okupacji był przez wiele miesięcy torturowany w miejscowym gestapo. Jakimś cudem wyszedł z tego z życiem, ale tuż po wojnie umarł, z resztą w szpitalu radomskim. Tu jest jego grób. Tutaj leży babcia i dziadek, stryj i stryjenka. Tu moi bracia wszyscy trzej stryjeczni służyli do mszy w kościele Mariackim. Tu kończyli swoje szkoły. Teraz część ich dzieci studiuje w Warszawie, część w Radomiu, bo są filie znanych uniwersytetów. Także mam tu wielu przyjaciół nie związanych z rodziną, ale z kontaktów zawodowych… No, po prostu ja to miasto kocham, dlatego że ja urodziłem się przypadkowo, co nie raz się zdarza w czasie wydarzeń wojennych i innych w Stalowej Woli, ale tutaj bardzo małą swą część swojego życia spędziłem i przez wiele lat przyjeżdżałem np. na wakacje, z czego ktoś może by się śmiał, że nie gdzieś na kolonie, ale czasy były ciężkie.
Ojca nie miałem, matka w czasach stalinowskich siedziała w więzieniu wiele lat i na wakacje przyjeżdżałem do Radomia do babci na Ogrodową. Tam dziadek miał stolarnie w której robił dla mnie jakieś zabawki itd. Dla mnie Radom uczuciowo jest bliższy niż Warszawa, w której mieszkam większą cześć swojego życia, dlatego że tu były lokowane moje uczucia i tu są ślady mojej rodziny, i te na cmentarzu, i żywi ludzie, którzy noszą to samo nazwisko. Jeżeli mógłbym coś dobrego zrobić, „przychylić nieba”, i jeżeli bym miał taką szanse, no to jako prezes Polskiego Związku Szachowego, jeżeli mogę coś zrobić dobrego dla radomskich szachów, to wykonałem ten ruch i chciałbym żeby kiedyś z Radomia wywodził się jakiś mistrz świata juniorów, czy mistrz Europy, a to nie jest takie trudne i nie realne.

 

*zachowano oryginalną treść wypowiedzi