poprzedni link ▪ następny link

 

ZŁOTE GŁOSY

„…Zaczynałem od redakcji sportowej. Pisałem o sporcie w „Sztandarze Młodych”, potem w „Sportowcu”. Moim mistrzem był nieżyjący już znakomity dziennikarz sportowy Jacek Żemantowski…”

Zygmunt Chajzer,
prezenter radiowy i telewizyjny
 

„…Jacek był wspaniałym człowiekiem. Przez trzy kolejne kadencje pełnym interesujących pomysłów prezesem Polskiego Związku Szachowego. Zawodnicy zawsze mogli liczyć na jego pomoc, życzliwość i zrozumienie. Jako były sportowiec wyczynowy (nie tylko szachista) doskonale rozumiał, że oprócz sukcesów mogą przytrafiać się niepowodzenia.”

 

Włodzimierz Schmidt,
pierwszy polski arcymistrz
 

 

„Mistrz opowieści. Pasjonat gry. Kiedyś jechaliśmy na Mistrzostwa Europy do Chorwacji mikrobusem przez dwa dni. Pan Jacek całą drogę opowiadał. Jeszcze nigdy męcząca podróż nie minęła mi tak szybko i przyjemnie. A fascynujące historie pamiętam do dziś.”

 

Agnieszka Brustman,
najsłynniejsza polska arcymistrzyni

 

 

„Znałam Jacka od początku mojej kariery sportowej, wykazał się wielkim kunsztem dziennikarskim kiedy opracował album z okazji jubileuszu 75-lecia Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego pt. „Orły na panczenach”. Był zawsze miły, pogodny i ciepły w swoim zachowaniu szarmancki i wielki dżentelmen…”

 

Erwina Ryś-Ferens,
83-krotna mistrzyni Polski w łyżwiarstwie szybkim

 

 

„…był ode mnie dużo wyższy, silniejszy więc dowalił mi w boksie, ja z kolei lepiej uszyłem spodnie i marynarkę jako krawiec, był lepszy w tenisie i sporcie ogólnie, w szachach też przegrałem, ale ja lepiej zagrałem Chopina na fortepianie, wygrałem też na batucie, bo byłem lżejszy… razem wygraliśmy wielki radziecki telewizor, kolory ręcznie ustawiane, a był wielki i ciężki jak bawół… ten pojedynek trwał ok. dwóch miesięcy i zakończył się remisem. Wszystko odbywało się w wielkiej przyjaźni i sympatycznej atmosferze w telewizji w programie rozrywkowym, gdzie zwykle toczyło ze sobą boje dwoje znanych ludzi  (pierwszą parą byli Władysław Komar – Andrzej Dąbrowski). Jacek był niezwykle życzliwie nastawiony do życia, koleżeński, dobry od środka…”

 

Tadeusz Ross,
aktor, satyryk, piosenkarz

 

 

„Jacek Żemantowski był człowiekiem wszechstronnym, można powiedzieć – człowiekiem renesansu. Takich ludzi jest wśród nas niestety coraz mniej. Całe jego życie związane było ze sportem, który zarówno uprawiał, jak też popularyzował i organizował jako dziennikarz i jako społecznik. Za cokolwiek się nie zabrał, odnosił sukcesy i wyrastał ponad przeciętność. W czasach, kiedy inni stawiali na specjalizację, uprawiał wiele dyscyplin sportowych, a największe osiągnięcia miał w szermierce i szachach, a więc dziedzinach bardzo od siebie odległych. Najwyższy kunszt dziennikarski, uhonorowany prestiżowymi nagrodami, prezentował zarówno przed kamerą telewizyjną, jak i jako autor artykułów, i to w pismach adresowanych do różnych czytelników poczynając od młodzieży („Płomyk”), a kończąc na zagorzałych kibicach sportowych czytających „Tempo”, „Przegląd Sportowy”, czy „Sportowca”. Nie unikał przy tym tematów trudnych i kontrowersyjnych. Wszyscy w Polsce znali jego nazwisko.
Był powszechnie lubiany, szczególnie jednak zapisał się w pamięci mieszkańców Radomia. Był bardzo przywiązany do miasta swojego dzieciństwa i młodości. Organizował tu wiele imprez sportowych, zarażając młodych ludzi swoją pasją, zwłaszcza szachową. Dzisiaj, kiedy tyle dyskutujemy o polskiej szkole i to tym, co robić by młodzież dobrze wychować, tacy społecznicy jak Jacek Żemantowski są na wagę złota. Rzecz jednak nie tyle w tym, że ich brakuje, bo może by się znaleźli, ale atmosfera wytworzona wokół szkoły nie bardzo im sprzyja. Myślę, że przypominając sylwetkę Jacka Żemantowskiego warto zaproponować powrót do jego pomysłów i metod działania.”

Marek Borowski,
polityk

 

„…z Jackiem Żemantowskim przyjaźniliśmy się od czasów kiedy był szefem redakcji sportowej… podziwiałem i publicznie chwaliłem go za energię i radość ze sportu, którą prezentował, bardzo mi odpowiadało jego klasyczne podejście do wszystkiego co robił… kiedyś zgadaliśmy się na temat szachów i zaczęliśmy się spotykać u niego w domu na tzw. partyjkę szachów („chociaż troszkę mnie bił”), przy tym… mile sobie gawędząc…”

 

Jerzy Gruza,
reżyser i scenarzysta